28 lipca 2013

Most Kultury w Lublinie, koncert zespołu Berlinska Droha i Corna Kruswa

Jednym z lubelskich mostów jest most im. inż. Mariana Lutosławskiego. Most ten jest także Mostem Kultury. W wakacyjne miesiące zamienia się w tętniące życiem miejsce koncertów, spotkań, wystaw, warsztatów i wielu innych wydarzeń kulturalnych. Na Moście oprócz doznań duchowych można posilić ciało przekąskami i zimnymi napojami.

Wczoraj wybrałam się z KK na koncert zespołu Berlinska Droha i Corna Kruswa, które odbywały się właśnie na Moście Kultury.
Zespół Berlinska Droha pochodzi z Berlina i został założony w 2007 roku przez Paula i Utę. Oboje pochodzą z Łużyć. W tekstach piosenek wykorzystują język serbołużycki, ale śpiewają także po angielsku, francusku i niemiecku. Styl ich muzyki można określić jako folk-alternatywa-kabaret, a ich utwory charakteryzują bardzo duża ekspresją i współczesną aranżacją słowiańskich melodii. 
Drugi zespół -  Corna Kruswa - to muzyczni wędrowcy po geograficznej i muzycznej przestrzeni. Swoje odczuwanie świata przekazują w wyrazistych rock-balladach.

Bardziej podobał mi się pierwszy zespół, Berlińska Droha. Faktycznie ich występ był bardzo ekspresyjny. Dwoje ludzi, dwa głosy, dwa instrumenty i wyszła świetna muzyka. Cztery języki, w jakich usłyszałam utwory naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. 
Jedynym minusem całego naszego wyjścia były komary i pająki. KK zmienił nazwę mostu z Mostu Kultury na Komarowy Most. No ale w końcu poszliśmy przecież nad rzekę więc nie ma się co dziwić. Pająki za to spokojnie tkały sobie swoje sieci na balustradzie mostu, akurat w miejscu gdzie się oparłam. Nie przepadam za tymi małymi stworkami. 
Drugi zespół nie przypadł mi zbytnio do gustu.
Kilka zdjęć mostu i fragment koncertu nagrany przez KK 








 Berlinska Droha

Corna Kruswa
Troi

26 lipca 2013

"Córka Złotnika"

Dziś wieczorem wybieram się z KK na spektakl Legendy Starego Miasta - "Córka Złotnika". 


Lubelska legenda głosi, że przy ul. Złotej 4 mieszkał i prowadził swój interes pewien Złotnik. Najcenniejszym skarbem jaki posiadał była jego córka. Młoda dziewczyna o niebywałej urodzie i cudnym uśmiechu. Jej urodę podziwiali wszyscy mężczyźni w mieście ku wielkiemu niezadowoleniu żon i innych niewiast. Legenda głosi, iż piękna Złotniczka przyjmowała wielu nocnych gości. Dyskretnie, przy blasku księżyca jedni mężczyźni wchodzili jedną bramą a drudzy wychodzili drugą nie wiedząc o sobie na wzajem. Schadzki te widział tylko jeden świadek, kogucik znajdujący się na Bramie Trynitarskiej. Podobno do dziś pieje on tylko wtedy, gdy przez bramę przechodzi wierny mąż. 
Dom Złotnika z widocznymi dwoma wejściami i okienkiem, którego wyglądała Złotniczka

Etiudę teatralną na podstawie "Pięknej Złotniczki" autorstwa Marcina Wrońskiego w reżyserii Łukasza Witta-Michałowskiego zobaczymy dziś już po raz ostatni (godz. 19:00 i 20:00). Sceną spektaklu jest Dom Złotnika i ulica wokół niego. Wśród aktorów zobaczymy Dariusza Jeża oraz Przemysława Buksinskiego z No Potatoes.

"Córka Złotnika", ul. Złota 4, Dom Złotnika, Lublin, wstęp wolny


Wszystkich, którzy chcieliby zobaczyć zdjęcia ze spektaklu zapraszam na blog jutro. 

Oto zdjęcia i nagranie ze spektaklu "Córka Złotnika". Sam spektakl trwał ok. 20 min.  Był śmieszny, dynamiczny i nawet widownia wzięła w nim udział. Bardzo się cieszę, że nie przegapiłam ostatniej szansy na zobaczenie tego widowiska. 

Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć i filmu, który nagrał KK


















Więcej zdjęć TU

Troi

24 lipca 2013

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, "Cukiernia pod Amorem"

Post z cyklu "Lena recenzuje"
----------------------------------------
Dziś chciałabym polecić trzytomową sagę rodzinną autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pt."Cukiernia pod Amorem". W jej skład wchodzą następujące tytuły: "Zajezierscy", "Hryciowie" i "Cieślakowie". Muszę przyznać całkiem szczerze, że pierwszą z nich trochę zmęczyłam, wciągnęłam się mniej więcej po połowie książki. Przeszkadzało mi skakanie między dwoma przestrzeniami historycznymi. Ale nie zrażona, z pomocą koleżanki, która nieco streściła mi dalszy przebieg, chciałam dociec co stało się z pierścieniem. Doszłam do 2 i 3 tomu które pochłonęły mnie całkowicie.
Tło historyczne cechuję realność, nie jest ono "podmalowywane" przez autorkę na potrzeby powieści. Same postacie, to z krwi i kości ludzie, nie wyidealizowani, dobrzy, źli, zazdrośni, zmęczeni, zdradzający, o pogodnych usposobieniach... Ich czyny i decyzje nie podlegają ocenie pisarki, co więcej ja osobiście też nie dokonywałam ich rozrachunku moralnego, po prostu śledziłam zachłannie ich losy.
Dużym plusem "Cukierni" jest to, że nawet osoba nienawidząca historii w szkole, bądź stroniąca od niej na wszelkie sposoby czytając te tomy liźnie ogromu ciekawostek, podanych nam w finezyjny sposób. Dowiemy się wielu interesujących informacji z dziejów obyczajowości polskiej, jak chociażby takich jak wyglądały kiedyś bale, kwestie związane z zamążpójściem, czy też tak prozaiczne czynności jak posiłki, zabawy, robienie zakupów, czynności związane z codzienną toaletą. Hrabina myła się raz w tygodniu, oczywiście przy pomocy służących. Czynność ta wykonywana była możliwie jak najszybciej, coby hrabinie nie narodziły się w głowie jakieś lubieżne myśli od oglądania własnego ciała.
Polecam. Dajcie się przenieść do malowniczego Gutowa i jego okolic a na pewno nie pożałujecie.

Lena

21 lipca 2013

Spacer po Kazimierzu Dolnym

KK ma urlop. We czwartek wpadł na pomysł żeby pojechać do Kazimierza Dolnego. Wybraliśmy się tam w sobotę choć wiedzieliśmy, że w wakacyjne weekendy jest tam tłoczno. W Kazimierzu byliśmy już nie raz. Zwiedzanie zamku, baszty, spacer wąwozami już za nami i choć z wielu atrakcji jeszcze w mieście nie skorzystaliśmy ten wyjazd potraktowaliśmy bardzo luźno z nastawieniem, coś zjemy, pospacerujemy, posiedzimy nad Wisłą.  Następna wyprawa do Kazimierza będzie już w konkretnym celu, a mianowicie rejs statkiem po Wiśle i zwiedzanie pobliskiego Janowca. 
Ale wróćmy do naszego wyjazdu...
Bus, dwa bilety, 52 km i po ok. godzinnej jeździe dojechaliśmy do Kazimierza. Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście na rynek po lody gałkowe. KK wybrał kwaśne cytrynowe a ja tiramisu. Po obejściu rynku i targu, obejrzeniu obrazów, wystaw i galerii poszliśmy na obiad. Chcieliśmy zjeść coś niedrogiego i szybkiego więc wybór padł na pizzę. Wybraliśmy restauracyjkę, która wydawała się dosyć przyzwoita jednak grubo się pomyliliśmy. Nie dość, że na pizzę czekaliśmy bardzo długo to na dodatek dostaliśmy wyrób pizzo podobny. Miała być pizza wiejska a dostaliśmy placek z kiełbasą parówkową i jakimś serem. Następnym razem będziemy omijali ten lokal szerokim łukiem. Po nieudanym obiedzie wyruszyliśmy w dalszą wędrówkę. Przespacerowaliśmy się wzdłuż Wisły. Ruiny zamku niestety w tym roku są zamknięte dla zwiedzających z powodu remontu. Przed wyjazdem zrelaksowaliśmy się jeszcze pod parasolkami sącząc bursztynowy trunek :) Wyjazd oceniamy jako udany, pomimo strasznej pizzy. Do Kazimierza wybierzemy się jeszcze nie raz.

Do Kazimierza warto przyjechać kilka razy. Miasto warto zobaczyć w pełni sezonu turystycznego, kiedy jest mnóstwo ludzi, artystów, festiwali, gwar i taki jedyny w swoim rodzaju klimat oraz po sezonie, kiedy można skupić się na architekturze, spokojnym zwiedzaniu i fotografii bez tłumów. Warto też odwiedzić miasteczko w poszczególnych porach roku i cieszyć oczy krajobrazami.








Po więcej zdjęć z Kazimierza Dolnego zapraszam TU Część zdjęć jest z wczorajszej wyprawy a część z poprzednich.

Więcej informacji na temat Kazimierz Dolnego można uzyskać na stronie http://www.kazimierz-dolny.pl/

Troi

17 lipca 2013

Kruche ciasto rabarbarowo-truskawkowe

Czasem chodzi za mną ochota na coś dobrego, ale sama nie wiem na co dokładnie. Może jakiś deser, może ciasto albo czekolada. Oczywiście można pójść na łatwiznę i w sklepie wybrać ulubiony batonik albo nadziewaną czekoladę. Ja jednak proponuję upiec ciasto. Pod dostatkiem mamy teraz owoców sezonowych z których możemy wyczarować niezwykle pyszności. Dziś do przedpołudniowej/popołudniowej kawki proponuję kruche ciasto z rabarbarem i truskawkami. 
Wyszła mi taka mała wariacja z tego co miałam czyli resztek rabarbaru i truskawek. 



Kruche ciasto robię zawsze według przepisu, który podała mi moja mama. 

1/2 kg mąki 
1 cukier waniliowy
1 proszek do pieczenia (mały)
3/4 szklanki cukieru pudru
3 żółtka + jedno całe jajko
margaryna (zostawiamy odrobinę na wysmarowanie blachy)
łyżka smalcu
łyżka śmietany 

Nadzienie - możesz dodać takie owoce na jakie masz ochotę, u mnie to mieszkanka rabarbaru i truskawek. 
rabarbar ok. 500 g
truskawki ok. 300 g
1/2 szklanki cukru, ale wsyp taką ilość aby wg Ciebie owoce były słodkie

Kruszonka
200 g mąki
100 g cukru
100 g masła lub margaryny
cukier waniliowy

Najpierw połącz i wymieszaj wszystkie składniki sypkie. Następnie dodaj margarynę pokrojoną w małe kawałki, jajka, smalec, śmietanę i szybko zagnieć ciasto. Ciasto wstaw do lodówki na pół godziny lub dłużej.
Rabarbar obierz i pokrój na mniejsze cząstki, truskawki opłucz i pozbaw szypułek. Owoce chwilę podsmaż, odlej powstały sok i dodaj cukier. Odstaw do ostygnięcia. U mnie owoce całkowicie się rozpadły, ale możesz zostawić je w całości. 
Nastaw piekarnik na 180 stopni. Blaszkę (u mnie okrągła) wysmaruj margaryną i posyp bułką tartą (kaszą manną). Ciasto rozwałkuj na stolnicy i przełóż do formy, a owoce równomiernie na nim rozłóż. Ciasto przykryj paskami z pozostałego ciasta tworząc kratkę lub posyp kruszonką, którą wykonasz łącząc i zagniatając ze sobą mąkę, margarynę, cukier i cukier waniliowy. Wybór należy do Ciebie. 
Piecz ok. 45 min. 

Z pozostałego soku możesz zrobić kompot rabarbarowo-truskawkowy.

Smacznego!







Troi

16 lipca 2013

Wtorkowe inspiracje - Szydełkowe torebki

Każda z nas w swoje szafie ma zapewne kilkanaście par torebek. Małe, duże, kopertówki, worki, kuferki, sportowe, o kroju klasycznym lub awangardowym, skórzane, płócienne, zamszowe, plecione koszyki, w różnych kolorach i kształtach. Można by tak wymieniać i wymieniać. Każda z nas marzy pewnie skrycie o torebce od wielkiego projektanta. 
A macie w swych torebkowych kolekcjach torebki robione szydełkiem? 
Dziś we wtorkowych inspiracjach chciałabym Wam przedstawić torebki szydełkowe. Sama dopiero niedawno zwróciłam na nie uwagę, a przecież są takie piękne i romantyczne. Zobaczcie same. 








Znajdzie się także coś dla tych najmniejszych dam.




A Wam jak podobają się takie misternie wykonane torebki? Prawda, że cudowne. Teraz pozostaje poszukać wzoru i szydełka w dłoń!

Troi

15 lipca 2013

Woda i ulubione miejsce

W weekend zrobiłam sobie wolne od bloga. W sobotę miałam comiesięczne spotkanie załogi IKC Krons fanclubu serialu Star Trek oraz poszłam na wakacyjny nabór do Radia Centrum. W niedzielę za to oddałam się błogiemu lenistwu. 
Dziś nadrabiam zaległości i wywiązuję się z dwóch ostatnich zadań lipcowego wyzwania fotograficznego. Tematami była woda i ulubione miejsce. Wody w weekend nam nie brakowało. Padało prawie całą niedzielę. Rozpogodziło się dopiero popołudniu. 

Dzień 6. i 7. Woda i Ulubione miejsce


Jedno z ulubionych miejsc to kuchnia, gdzie znajduje się moje centrum dowodzenia czyli komputer. 

Troi

12 lipca 2013

Dotyk

To już piąty dzień foto wyzwania. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca naszych zmagań z interpretacją tematów i aparatem. Dziś dotykamy tematu dosłownie. Za zadanie mieliśmy przedstawić "dotyk". 

Dzień 5. Dotyk





A to mała wariacja mojego KK ;)
Troi